REKOMENDACJE /

Maraton z dzieckiem – jak to się robi?

Jak biegać z dzieckiem? Czy da się startować z dzieckiem w maratonie/ Po co w ogóle biegać? O tym wszystkim w rozmowie z Arturem ojcem i maratończykiem.

REKLAMA GOOGLE



Artur, startowałeś ostatnio w Cracovia Maraton, to nie była pierwsza tak wymagająca i wyczerpująca impreza w twoim życiu. Dlaczego maraton, skąd ten pomysł, aby poświęcać tyle czasu i sił na bieganie?

Artur Skuratowicz: W imprezach biegowych uczestniczę od roku 2003. Chęć biegania długodystansowego miałem w sobie od dawna. Z całą pewnością to zasługa mojego nauczyciela Pana Piotra Sałakowskiego, który był świetnym matematykiem, ale chyba jeszcze lepszym propagatorem sportu w szkole, do której uczęszczałem. W mojej pamięci pozostał jako człowiek silnej woli, zmagający się z rzeczywistością późnego PRL-u. Nauczyciel z silnym charakterem, organizujący weekendowe wypady na zawody sportowe. Kiedy pierwszy raz mnie zapytał, czy chciałbym wystartować w biegu, mimo że nie zdecydowałem się wówczas, to jednak poczułem się bardzo wyróżniony tym zaproszeniem. Później nasz kontakt się urwał, ponieważ Pan Piotr musiał zmienić miejsce pracy. Niezwykłe było nasze ostatnie spotkanie – w podkrakowskim Tyńcu – kiedy kontemplował coś, stojąc na pomoście, wpatrując się w nurt przepływającej rzeki. Jak się później dowiedziałem Pan Piotr zmagał się wówczas ze swoim ostatnim maratonem w życiu – nowotworem.
Tak więc to on zaszczepił we mnie chęć biegania. Mieszkałem przez pewien czas w okolicach krakowskiego AWF, tak się szczęśliwie złożyło, że była tam bieżnia, która w godzinach wieczornych była zawsze pusta i można tam było sobie spokojnie potrenować. No prawie spokojnie, ponieważ w pobliskich akademikach życie towarzyskie kwitło na całego - prawdziwi sportowcy (jak wówczas myślałem) dopełniali dnia – nie tylko przy muzyce. Tam pojawiły się marzenia związane z maratonem – kolejne okrążenia 400-metrowe uruchamiały jakby obrazy z przyszłości. Jednym z nich był moment, kiedy dobiegam do mety maratonu.

Jaka była twoja pierwsza przygoda z maratonem?

Pierwszy raz wystartowałem dokładnie 10 maja 2003 podczas II edycji Cracovia Maraton. Miałem wtedy dwa cele: dotrzeć do ½ dystansu maratońskiego i zaraz potem zdążyć na ślub moich przyjaciół. Na połówce okazało się jednak, że nadal jestem pełny energii – postanowiłem nie zmarnować tego dobrego samopoczucia i kontynuowałem walkę o pierwszy maraton. W efekcie zdążyłem dopiero na imprezę weselną (śmiech), kończąc bieg z czasem 5:39! Ten bieg to było więcej niż zmaganie się ze sobą samym, to była inicjacja w coś nowego. Biegnąc dużo myślałem o moich bliskich i że warto to zrobić nie tylko dla siebie ale i dla nich! Rozpoznanie – trudu – jako czegoś wszechobecnego w życiu codziennym. Po tym biegu zrozumiałem, że życie przypomina maraton (albo odwrotnie, jak kto woli ) – z tymi swoimi euforiami i kryzysami. W maratonie, jak w miniaturce zawarte jest wszystko – radość i smutek, cierpienie i poczucie sukcesu – tu by można mnożyć porównania bez końca. Może tylko z jednym małym wyjątkiem – w maratonie dystans jest określony – a w życiu nikt z nas nie wie, ile mu jeszcze zostało do mety.

Rzeczywiście jest wszystko, a w twoim bieganiu dodatkowo pojawiły się dzieci. Skąd pomysł, aby biegać z takimi brzdącami?

Kiedy pojawiły się dzieci w moim życiu, pojawił się także pewien dylemat natury osobistej. Ponieważ pracowałem wówczas bardzo dużo, niewiele miałem czasu na trenowanie , a nie chciałem rezygnować z kolejnych udziałów w maratonach. Zastanawiałem się, jak spędzać wolny czas, czy być bardziej dla dzieci i rodziny, czy też – tak jak to miałem w zwyczaju przed narodzinami dzieci – trenować sobie samotnie. Instynkt rodzicielski podpowiedział mi, że przecież można połączyć te dwie cudowne sprawy w jedną – i zakupiłem mój pierwszy jogger (wózek do biegania). To był bardzo prymitywny, stalowy egzemplarz, ale miał jedną wielką zaletę, mieścił bowiem dwójkę dzieci. Teraz dopiero uświadamiam sobie, jak ciężki był ten wózek i ile musiałem włożyć sił, aby go utrzymać zgodnie z kierunkiem biegu.

Wózek, dwójka dzieci, wysiłek – mnie to się kojarzy z małą mobilną siłownią:-).

Siłownia, to nie do końca dobre porównanie, ponieważ w zajęciach pod dachem nie ma tego wszystkiego, co w bieganiu dodaje pikanterii. Na zajęciach w siłowni brak jest odczuwania żywiołów – wiatru, deszczu, śniegu, mgły, nadmiaru lub braku ciepła. Każdy, kto biega, przyzna, że każdy trening na świeżym powietrzu jest inny. Ja pamiętam moje bieganie przy 25 st mrozie. Temu treningowi towarzyszyła niezwykła cisza, przerywana odgłosami pękającego lodu na rzece. Pamiętam także taką gęstą mgłę na treningu – że biegnąc bałem się, że zaraz wpadnę na latarnię uliczną albo na kogoś idącego z naprzeciwka. Rezygnując z zajęć tylko pod dachem, mamy okazję spotykać ludzi, być świadkiem różnych nieprzewidywalnych sytuacji itd. Tego samego doświadcza dziecko – każdy trening jest inny, a przez to ciekawy dla dziecka!

Jak dziecko reaguje na to, że tata biega?

Reakcja dziecka zależy od wieku. Takie maluszki jak mój syn Jonasz, z którym obecnie biegam (12 miesięcy), najczęściej zaraz po rozpoczęciu treningu usypiają. Większe dzieci jak Maria i Gabrysia (w wieku 2-3 lat) żywo reagowały na otaczający je świat i zwracały uwagę na wszystko, co się dzieje wokół. Siedząc jednak w pozycji bezruchu, po pewnym czasie także usypiały. Ważne, aby dziecko znajdowało się w komfortowej pozycji i w miarę możliwości miało coś, czym może się zająć w chwilach znudzenia. To może być małe radyjko albo książeczka itp.

Co jest najważniejsze w przygotowaniu do maratonu?

Dla jednych będą to treningi – dziesiątki kilometrów, setki kilometrów – a dla innych motywacja płynąca z chęci sprawdzenia się lub z chęci pokonania dystansu w imię idei wyższej. Coraz częściej w Polsce udział w maratonie jest związany z charytatywną zbiórką lub innym celem charytatywnym – kiedy to wysiłek włożony w maraton – dedykuje się komuś lub jakiejś idei.

Przygotowanie fizyczne do maratonu w mojej ocenie należy rozpocząć na kilka miesięcy przed planowanym startem – tu odsyłam do fachowej literatury i materiałów poświęconych temu zagadnieniu. W moim przypadku ilość treningów (wybieganych kilometrów) zależy od sytuacji zawodowo-rodzinnej. Bywa, że 3-4-miesięczny okres przygotowań do maratonu przebiega sprawnie, ale i bywa, że potrzeby rodziny zakłócają regularność treningów. Tygodniowy dystans powinien oscylować wokół 40-50 km. Tak jest u mnie, ale znam takich, którzy ukończyli maraton bez większych przygotowań. Jednak dystans 42 km 195 m wymaga szczególnego szacunku i respektu. Zdecydowanie zachęcam do systematycznego kilkumiesięcznego przygotowania nawet te osoby, które na na co dzień są aktywne sportowo!

Kilka porad dla pragnących zacząć przygodę z bieganiem?

Myślę, że należy wsłuchiwać się w swoje pragnienia i w to, co ciało podpowiada. Zaczynać treningi od małych postanowień. W miarę oswajania w sobie ruchu, nie zawsze to jest bieg na początku, aplikować sobie stopniowo więcej i więcej. Tak się składa, że nasze ciało jest z natury leniwe i trzeba je nauczyć nowego reżimu. Poddać rutynie treningów bez względu na czynniki zmienne, takie jak pogoda. Pamiętając norweskie powiedzenie – nigdy nie ma złej pogody – jest tylko złe ubranie. Jest wiele elementów, które poprawić nam mogą samopoczucie tj. odpowiednie buty i strój. Odpowiednie zakupy to tylko kwestia czasu, jeśli zaczyna się regularnie trenować. W przypadku odczuwania bólu – należy zachować szczególną ostrożność – bowiem ból może przerodzić się w poważną kontuzję! Jeżeli ktoś zmaga się z nadwagą –warto treningi w adidasach stosować zamiennie z innymi formami ruchu np. pływaniem, jazdą na rowerze...

Jaki sprzęt polecasz do biegania z dzieckiem?

W przypadku biegania z dzieckiem, należy szczególną uwagę zwrócić na komfort dziecka. Paleta wózków do bieganie na rynku światowym jak i polskim jest naprawdę ogromna. Oczywiście można stosować tanie joggery (koszt mojego pierwszego wózka to 250-400 zł), ale po pewnym czasie okazuje się, że taki wózek ma szereg wad uprzykrzających codzienne treningi. Moim ulubionym joggerem jest CX1 kanadyjskiej firmy CHARIOT, którego główną zaletą jest lekka aluminiowa konstrukcja i doskonałe łożyskowanie kół. Wózek niemal sam się toczy po jezdni i nie wymaga dużego wysiłku podczas jego pchania nawet z kilkunastokilogramowym dzieckiem. W czasie kapryśnej wietrznej pogody przydatne są boczne osłony zapinane na zamek błyskawiczny, które także pełnią funkcje filtrów UV. Niezastąpiona wydaje się siatka przeciw owadom, której rozłożenie nie ogranicza dostępu świeżego powietrza dla dziecka, a jedynie wychwytuje wpadające do wózka owady. Wózek CX1 jest wersją dla jednego dziecka, ale istnieje także odmiana bliźniaczego wózka CX2. Wózki te wyposażone są w dodatkową folię przeciwdeszczową, której rozłożenie zajmuje zaledwie kilka sekund,a stanowi ona także dodatkową osłonę przeciwwiatrową. Dodatkowa przestrzeń na podręczne rzeczy wyjątkowo sprawdza się podczas biegów długodystansowych– można tu schować nie tylko dodatkowe rzeczy dla dziecka, ale także dla samego biegacza. Wózek ten można również używać jako przyczepkę do roweru – przy zamianie przedniego koła na dyszel rowerowy – i jako wózek codziennego użytku – przy instalacji dodatkowych dwóch małych kółek przednich zamiast jednego dużego. Koszt takiego wózka może przytłaczać potencjalnych zainteresowanych (4500 zł), ale równocześnie należy pamiętać, że wózek ten można (po zakończeniu użytkowania) odsprzedać niemal za tę samą cenę! Chariot CX z całą pewnością jest najdoskonalszym joggerem na rynku, a jego codzienne użytkowanie dostarcza wiele satysfakcji nie tylko dziecku, ale i jego rodzicom!

Artur dziękuję ci za rozmowę i życzę udanych startów i chyba kolejnych dzieci, z którymi będziesz mógł biegać:-)

(śmiech)

Rozmawiała Marta Majdzik.


ARTUR SKURATOWICZ (36 lat) – ojciec Marysi, Gabrysi i Jonasza, miłośnik świeżego powietrza i wózków zaprojektowanych do biegania z dziećmi w każdych warunkach pogodowych, od 2003 roku silnie uzależniony od dystansu maratońskiego (bez szans na terapię odwykowę), zwolennik małych dobroczynnych inicjatyw społecznych, realizowanych w ramach imprez biegowych – których organizowanie i propagowanie uznaje ze wyraz i obowiązek wolności obywatelskiej.



WÓZEK CHARIOT – Seria X-COUNTRY - wyczynowy model sportowy CX 1 CX to najwyższy model sportowy o najnowszych rozwiązaniach, zaprojektowany tak, by spełniać najwyższe wymagania sportowe pod względem materiału, zastosowanych rozwiązań i komfortu zarówno wyczynowców jak i tych, którzy po prostu kochają sport. Zgrabny i szykowny posiada wszystko, o czym rodzic lub dziecko mogłoby marzyć: amortyzatory piórowe CAS™ gwarantujące płynną jazdę, multipozycyjna rączka wózka, super komfortowe siedzenia dla dziecka, dopracowany system kontroli klimatyzacji i komfortowe wyposażenie luksusowe.

CX jako jedyny ma montowane seryjnie hamulce bębnowe na kołach tylnych i dlatego jest modelem posiadającym oficjalne pozwoleniem do używania w czasie jazdy na rolkach.

Dane techniczne:
Maks. szerokość ramion: 40 cm
Długość nóg (p. szkic po prawej): 48 cm
Wys. głowy (p. szkic po prawej): 69 cm
Dł.x szer.x wys. (podstawa z uchwytem): 121 x 69 x 110 cm
Dł.x szer.x wys. (wózek złożony)*: 107 x 60 x 31 cm
Wysokość uchwytu **: 111 / 97 cm
Ciężar (wózek baza z uchwytem): 12,7 kg
Obciążenie: 34 kg
* bez uchwytu, bez kół
** w pozycji wysokiej i niskiej, każdorazowo wartość średnia z CTS wózek i CTS jogging






NEWSLETTER

Podaj adres e-mail aby otrzymywać newslettera!


REKLAMA

REKLAMA GOOGLE

KURS NA KURS

ul. Felicjanek 19/3
31-103 Kraków



strona główna | kursy | artykuły | wydarzenia | czytelnia | partnerzy | zespół | kontakt
© 2010 KURS NA KURS | Design by MANTO